Gracze NIE POTRAFIĄ Krytykować Gier - Kiszak
Oglądany Film @NiwreYT Wesprzyj kanał: Zapraszam na Streamy Codziennie ~20:00 : Kanał Archiwum: KiszakArchiwum Kanał z Clipami: KiszakClipy Moje Koszulki Kupicie Tutaj: (reklama) Discord: Instagram: Kupuj gry taniej na Instant Gaming: (r
Komentarze:
@kuroh0241: A co jesli gry specjalnie zuzywaja wiekszosc czasu/budzetu na to zeby dopiescic tylko poczatek gry? Wiekszosc gier AAA obecnie skupia sie tylko na pierwszych godzinach byle by ktos refunda nie dal.
@demonxan5486: 0:15 chciałbym od razu zatrzymać tę teorię bo każdy gracz lola/doty kocha te gry i hejtuje każdego dnia więc mit obalony xd
@PhatLuck: Błagam nie można tak spłycać, jak byś dostał screen balatro to byś powiedział gówno mini gierka a dla mnie to gra roku 2024 nie licząc POE 2. Według mnie rzetelnej recenzji nie można dokonać jeśli nie spróbuje się wszystkich mechanik gry, tak wiem wiem że RPG jest ciężko spróbować wszystkich mechanik no ale nie można wybierać sobie co się pominie jak chce być się rzetelnym. Zagrałem wszystkimi klasami w poe2 i uważałem że czarodziejka to najgorsza klasa bo pominąłem sparka ale kiedy przerobiłem się pod niego to postać wleciała na 3 miejsce za rengerke i mnicha. Jak bym nie spróbował zagrać pod sparka to twierdził bym że sorka jest gorsza od woja.
@rexumrottenum: Ziom, zostałeś moim ulubionym Jutuberem. Pozdrawiam,
@Mimirpl: 8:33 Polecam z ziomkami przebrać się za magów jak totalne nerdy i zagrać w "not enough mana" przy tawernowej muzyce. To co zacznie się odpierdalać w połowie rozgrywki będzie nie do opisania. Wspomnienia bezcenne. O ile w ogóle będziecie coś pamiętać…
@fkuba91: A czy trzeba zjeść całego kebaba żeby ocenić że mięso śmierdzi, a finalnie chuj w to że sosy są fenomenalne które spłynęły na dół
@Enkipata: Mój ukochany Gothic ma mnóstwo wad:
- problemy techniczne w postaci błędów wymuszających wczytanie zapisu sprzed nawet 2 godzin. Potrafiły się wysypywać poprzednie zapisy.
- brak rozbudowania o dodatkowe zadania poboczne po pierwszym rozdziale, choć gra nabiera tempa stopniowo dzięki czemu zadania fabularne z ich przypisywanymi zadaniami uzupełniającymi nie dają wrażenia pustki. Jednak wciąż brakuje tu życia więźnia w dalszych chociaż dwóch rozdziałach.
- cała misja z zbieraniem rzeczy z Ulumulu. Po zadaniu z kamieniami ogniskującymi, bardzo to wnerwiało. Jakby zabrakło pomysłu, a jak się zapomniało co trzeba było przynieść i znowu iść do tej kopalni... uh irytacja sięgała zenitu.
- powtarzające się głosy postaci. Aktorzy dawali z siebie wszystko i naprawdę ciężko tego nie docenić ale teleport od Xardasa do Saturasa daje od razu zawód.
- system walki z broni dystansowej to totalne dno.
- Gomez wiedział.
Faktem jest, że ciężko okazywać krytyczne podejście do tego co się lubi. Jest łatwiej jednak na to czego się nie lubi ale inni ubóstwiają. Zawsze zbieram masę minusów i wyzwisk kiedy wychwalam Gothic 1 ale Gothic 2 + NK mieszam z błotem. Gra jako gra jest bardzo fajna ale to jest Gothic który zaprzepaścił całą serię. Kiedy punktuję co moim zdaniem ta gra schrzaniła, to fani Gothic 2 + NK chcą mnie obedrzeć z skóry.
- Pełna backtrackingu
- zaburzone tempo rozgrywki
- zniszczone lore
- niespójność fabularna
- niezrozumiała blokada kręgów magii przez który nie można było poszaleć z pomysłami na grę
- dodatek musiał mieć piratów, bo byli wtedy modni w filmach
- olanie kultury orków
- z ciemnego i ciężkiego świata trafiamy do kolorowego. Jakby do spin-offu.
Rozpisałem to by pokazać tym którzy czytają, że też nie będą krytyczni względem tej gry ale pewnie przez jeden prosty powód. To był ich pierwszy Gothic w jakiego zagrali i nie będą widzieć wad tam gdzie ja je widzę przez granie od pierwszej części.
- problemy techniczne w postaci błędów wymuszających wczytanie zapisu sprzed nawet 2 godzin. Potrafiły się wysypywać poprzednie zapisy.
- brak rozbudowania o dodatkowe zadania poboczne po pierwszym rozdziale, choć gra nabiera tempa stopniowo dzięki czemu zadania fabularne z ich przypisywanymi zadaniami uzupełniającymi nie dają wrażenia pustki. Jednak wciąż brakuje tu życia więźnia w dalszych chociaż dwóch rozdziałach.
- cała misja z zbieraniem rzeczy z Ulumulu. Po zadaniu z kamieniami ogniskującymi, bardzo to wnerwiało. Jakby zabrakło pomysłu, a jak się zapomniało co trzeba było przynieść i znowu iść do tej kopalni... uh irytacja sięgała zenitu.
- powtarzające się głosy postaci. Aktorzy dawali z siebie wszystko i naprawdę ciężko tego nie docenić ale teleport od Xardasa do Saturasa daje od razu zawód.
- system walki z broni dystansowej to totalne dno.
- Gomez wiedział.
Faktem jest, że ciężko okazywać krytyczne podejście do tego co się lubi. Jest łatwiej jednak na to czego się nie lubi ale inni ubóstwiają. Zawsze zbieram masę minusów i wyzwisk kiedy wychwalam Gothic 1 ale Gothic 2 + NK mieszam z błotem. Gra jako gra jest bardzo fajna ale to jest Gothic który zaprzepaścił całą serię. Kiedy punktuję co moim zdaniem ta gra schrzaniła, to fani Gothic 2 + NK chcą mnie obedrzeć z skóry.
- Pełna backtrackingu
- zaburzone tempo rozgrywki
- zniszczone lore
- niespójność fabularna
- niezrozumiała blokada kręgów magii przez który nie można było poszaleć z pomysłami na grę
- dodatek musiał mieć piratów, bo byli wtedy modni w filmach
- olanie kultury orków
- z ciemnego i ciężkiego świata trafiamy do kolorowego. Jakby do spin-offu.
Rozpisałem to by pokazać tym którzy czytają, że też nie będą krytyczni względem tej gry ale pewnie przez jeden prosty powód. To był ich pierwszy Gothic w jakiego zagrali i nie będą widzieć wad tam gdzie ja je widzę przez granie od pierwszej części.
@annasypek165: Dla gościa, który przeklikuje wszystkie dialogi, a uwagę poświęca animacjom jazdy na koniu czy chodzeniu na pewno Wiedźmin 3 nie będzie produkcją dobrą.
@erykwilgowicz3617: Zależy co chcesz oceniać
@Tonny14Kucus: 1:32 Mam być szczery? Raz max dwa. Kiedy czytasz ją który raz z rzędu zaczynasz wyłapywać dziury fabularne i stwierdzasz że to co było fajne nagle staje sie bez sensu. Ja tak mam kiedy po raz któryś z rzędu zaczynałem na nowo czytać Pieśń Lodu i Ognia, Martina.
@witkwiatkowski424: 11:45 Potem to chyba masz zaburzony obraz więcej niż tylko tego wyjazdu :D :D
@BLADEv15: 2 tysiące lat istnienia tej planety, a ludzie dalej nie potrafią poprostu podejść do krawędzi dysku i skoczyć?! Żałosne.
@CorneliusMagnus: 14:14 Wyszło szydło z worka. Kiszak jest niebinarny?
@CorneliusMagnus: Ocenianie gier na podstawie tego jak dobrze sie ktos bawi ma tyle samo sensu co ocenienie Disco-Polo jaka zajebistej muzy, bo przeciez swietnie sie bawilem na weselu szwagra.
@CorneliusMagnus: Di Caprio to moj ulubiony renesansowy artysta.
@JJ-jz6bo: myślę że jest dosc prosty sposób pokazujący niedokładność matemtyki, chociażby 1/3=0,(3) w okresie jeżeli pomnożymy to rownanie przez 3 wyjdzie nam 1=0,(9). Jeżeli chodzi o nieskoczonsci, to jest z nimi sporo problemów chciazby nie można dzielić przez siebie nieskoczonosci i odejmowanie ich. W praktyce jednak komputery mają większe problemy chciazby błędy zakragleń, która są realnymi problemami, w przeciwieństwie do nieskoczonoaci, które nie grożą komputerą. Dobrym pytaniem jest dlaczego nje możemy dzielc przez 0. Chciszby 25-25=10-10, to rowanie rowna się 5(5-5)=2(5-5), a to z kolei się rowna 5*0=2*0, jak na razie się wszystko zgadza, ale jeżeli podzielimy przez 0 wyjdzie nam 5=2 i moglibyśmy zrobić tak z każdą liczba. Jak widać zabrania się dzielena przez zero, ponieważ daje całkowicie sprzeczne wyniki. Ludzie definiuja matemtyke i wymasla do niej zasady. Mówi sie, ze mamtemtyka jest językiem fizyki i jest raczej narzędziem do poznawania rzeczywistości.
@MadeOfHate18: Siema, essa wariacie, pozdro gałganie. Nie obejrzałem całości, ale chciałem się odnieść do wypowiedzi odnośnie oceniania książki, porównywania gier, znalezienia recenzenta itd. Takie moje luźne przemyślenia ostatnimi czasy, jakie poczyniłem.
Książęk nie czytam, bo mnie fabułka średnio interesuje. I tu pojawia się pierwszy aspekt odnośnie Twojej wypowiedzi. Samograje od Sony. No kurwa, przeszedłem Unchartedy i TLOU1. Co powiem? Nic. Te gry mnie w ogóle nie porwały, niczym nie przyciągnęły. Kupiłem je za ułamek ceny w stosunku do ceny na premierę. Nigdy ich więcej nie odpalę, bo jedyne co mają do zaoferowania, to fabuła. A że już ją znam, jest dla mnie (podkreślam, dla mnie, tu jest czysto subiektywnie) na tyle ok, że gra mnie przyciągnęła i ją przeszedłem, ale nie na tyle, że chciałbym tę historię przeżyć od nowa. Za 30 pln TLOU1 to spoko gierka, ale za cenę AAA to by mnie musiało popierdolić, żebym kupił.
Replayability to coś, czego szukam w grach. Czemu? Bo to oznacza, że gra jest dla mnie na tyle wciągająca, żebym ją odpalił po raz drugi. Resident Evil to moja ulubiona seria gier, a każda z tych gier ma niesamowite replayability. Kolejne przejścia na wyższym poziomie trudności, samym nożem, szybciej i szybciej, optymalniej dobierać ścieżki, zapamiętywać rozwiązania zagadek, znajdować lepsze straty na bossów tak, by nie wydłużać samej rozgrywki przez zbędne bieganie po opcjonalne bronie czy extra ammo. Coś pięknego. Tak jakbym grał w solsy innym buildem albo inną bronią, robił challenge typu magic only. To sprawia, że gra jest świetna. Jest kilka crapowych residentów albo niedojebanych mechanicznie, jak ostatni wysryw w postaci remaku re4, a jednak w remaku re4 mam 180 godzin i pewnie jeszcze nie raz tę grę przejdę.
Czy moje podejście do gier sprawia, że denerwuje mnie, gdy ktoś gra w grę dla fabułki? Tak kurwa, bo mi psują gry dadgamerzy. Ostatnio przeszedłem trylogię ME (byłem 3 miesiące na bezrobociu, to miałem mnóstwo czasu na granie) i mogłem zaobserwować co tam się odpierdalało. I taki ME3 to już typowe spierdolenie. Przed misją 5 minut cutscenki w trakcie lądowania na planecie, oczywiście niepomijalne, żeby gracz wiedział co ma zrobić. Po misji briefing z Andersonem, oczywiście też niepomijalny, w którym przez 10 minut opowiadasz, co właśnie zrobiłeś, żeby przypadkiem nie przeoczyć fabułki. No chuj w to kurwa, jebać ME3. Tylko się przed snem wkurwiłem xD.
Książęk nie czytam, bo mnie fabułka średnio interesuje. I tu pojawia się pierwszy aspekt odnośnie Twojej wypowiedzi. Samograje od Sony. No kurwa, przeszedłem Unchartedy i TLOU1. Co powiem? Nic. Te gry mnie w ogóle nie porwały, niczym nie przyciągnęły. Kupiłem je za ułamek ceny w stosunku do ceny na premierę. Nigdy ich więcej nie odpalę, bo jedyne co mają do zaoferowania, to fabuła. A że już ją znam, jest dla mnie (podkreślam, dla mnie, tu jest czysto subiektywnie) na tyle ok, że gra mnie przyciągnęła i ją przeszedłem, ale nie na tyle, że chciałbym tę historię przeżyć od nowa. Za 30 pln TLOU1 to spoko gierka, ale za cenę AAA to by mnie musiało popierdolić, żebym kupił.
Replayability to coś, czego szukam w grach. Czemu? Bo to oznacza, że gra jest dla mnie na tyle wciągająca, żebym ją odpalił po raz drugi. Resident Evil to moja ulubiona seria gier, a każda z tych gier ma niesamowite replayability. Kolejne przejścia na wyższym poziomie trudności, samym nożem, szybciej i szybciej, optymalniej dobierać ścieżki, zapamiętywać rozwiązania zagadek, znajdować lepsze straty na bossów tak, by nie wydłużać samej rozgrywki przez zbędne bieganie po opcjonalne bronie czy extra ammo. Coś pięknego. Tak jakbym grał w solsy innym buildem albo inną bronią, robił challenge typu magic only. To sprawia, że gra jest świetna. Jest kilka crapowych residentów albo niedojebanych mechanicznie, jak ostatni wysryw w postaci remaku re4, a jednak w remaku re4 mam 180 godzin i pewnie jeszcze nie raz tę grę przejdę.
Czy moje podejście do gier sprawia, że denerwuje mnie, gdy ktoś gra w grę dla fabułki? Tak kurwa, bo mi psują gry dadgamerzy. Ostatnio przeszedłem trylogię ME (byłem 3 miesiące na bezrobociu, to miałem mnóstwo czasu na granie) i mogłem zaobserwować co tam się odpierdalało. I taki ME3 to już typowe spierdolenie. Przed misją 5 minut cutscenki w trakcie lądowania na planecie, oczywiście niepomijalne, żeby gracz wiedział co ma zrobić. Po misji briefing z Andersonem, oczywiście też niepomijalny, w którym przez 10 minut opowiadasz, co właśnie zrobiłeś, żeby przypadkiem nie przeoczyć fabułki. No chuj w to kurwa, jebać ME3. Tylko się przed snem wkurwiłem xD.
@wolnyczowiek8705: Tutaj student fizyki, więc jako że sam używam matematyki na co dzień czuję się w miarę kompetentny, aby wypowiedzieć się w kontekście obiektywności matematyki, bo wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie jest nieoczywista i stoi na granicy matematyki i filozofii. Nie wiem co do końca miał na myśli koleś, co zaczął się wypowiadać na ten temat, bo fakt istnienia wielu nieskończoności (a w zasadzie, jak głupio by to nie brzmiało, nieskończenie wielu nieskończoności) nie ma tu żadnego związku z nieobiektywizmem. Poruszyliście temat niedokładności, więc może od tego zacznę po krótce. W matematyce nie wszystko da się dokładnie obliczyć, na przykład równanie sin(x) + x = 1 nie posiada rozwiązania analitycznego i nie da się go dokładnie obliczyć żadną metodą, jedyną możliwością jest wykorzystanie metod numerycznych w celu przybliżenia rozwiązania z pewną dokładnością. Tak samo nie da się podać dokładnej wartości liczby pi, pomimo że znane są równania mogące obliczyć dokładność liczby pi z dowolnym przybliżeniem, to jednak wciąż jedynie z przybliżeniem. Albo na przykład równania różniczkowe nie dają dokładnego wyniku, ale całą rodzinę rozwiązań. Dokładność to chyba jednak nie do końca to samo co obiektywizm, więc może przejdę stricte do tematu.
W matematyce zawsze zakłada się niektóre aksjomaty a priori, czasem z niewiedzy, a czasem celowo. Przykład: Od czasów Euklidesa przez kolejne ponad 2 tysiące lat ludzie wiedzieli, że każdy trójkąt ma sumę kątów równą 180 stopni, aż przyszedł Carl Friedrich Gauss, który odrzucił piąty aksjomat Euklidesa (o równoległych prostych na płaszczyźnie) i wykazał, że to bzdura, a 180 stopni to tylko pewien szczególny przypadek zachodzący w przestrzeni płaskiej (dziś zwanej powszechnie euklidesową) i odkrył przestrzenie nieeuklidesowe. W dzisiejszych czasach w szkole, mimo że uczniom nie mówi się tego, to zakłada się a priori, że przestrzeń jest płaska. Więc teraz możliwe jest, że ktoś przyjdzie i powie, że suma kątów trójkąta jest równa 180 i stwierdzi, że jest to obiektywne, ale będzie się mylił, bo 1) albo ma za małą wiedzę, 2) albo a priori założył, że przestrzeń jest płaska. I tu jest właśnie całe sedno problemu, bo próbując uogólniać cokolwiek dalej pozbywamy się kolejnych aksjomatów, aż dojdziemy do teorii mnogości i teorii liczb, w tym arytmetyki, która - chodź wydawać by się mogło najprostsza, bo uczymy się jej już jako dzieci - paradoksalnie ma najstraszniejsze dowody korzystające z czystej logiki jak choćby słynny dowód w "Principia Mathematica", że 1+1=2 na ponad 300 stron (ta książka jest tak pojebana, że legenda głosi, że tylko 6 osób przeczytało ją w całości, w tym 3 Polaków). Logika natomiast może już być uogólniona jedynie do metamatematyki, gdzie na przykład mamy drugie twierdzenie Gödla o niedowodliwości niesprzeczności, które w zasadzie sprowadza się do następującego pytania: czy matematyka może udowodnić, że jest bezbłędna? Otóż żeby to udowodnić potrzebny byłby szerszy system, którego niesprzeczności nie dałoby się dowieść w ramach tego systemu, więc potrzebny byłby jeszcze szerszy system i tak w nieskończoność. Zatem odpowiedź na powyższe pytanie "czy matematyka może udowodnić, że jest bezbłędna?" brzmi: nie, chyba że jest błędna. Co w oczywisty sposób jest paradoksem. Zatem prawdziwość pewnych twierdzeń może zostać uznana za obiektywne tylko jeżeli coś wcześniej założymy. Zatem odpowiedź na pytanie "czy matematyka jest obiektywna?" w rzeczywistości brzmi: nie, chyba że założymy, że matematyka jest obiektywna. Zatem obiektywność matematyki wynika wyłącznie z tego, że ją zakładamy a priori. Wiem, że to brzmi pozornie bez sensu, ale tak już jest, a tęgie głowy myślały nad tym długie lata. Sam nie jestem matematykiem, ale starałem się to wyjaśnić najlepiej jak potrafię i sam rozumiem. Mimo wszystko nie bez powodu mówi się, że matematyka jest językiem wszechświata i zapewne gdyby nastąpił kiedykolwiek kontakt z hipotetyczną pozaziemska cywilizacją to pierwszym językiem wspólnym byłaby matematyka.
Został poruszony również temat fizyki, więc pozwolę sobie również w tym temacie wypowiedzieć się, bo tutaj sprawa jest o wiele prostsza i jednoznaczna. Można to rozbić na kilka poziomów. W fizyce mamy coś takiego jak zasada kosmologiczna, która mówi, że wszechświat jest homogeniczny (jednorodny, brak konkretnego, wyróżnionego punktu we wszechświecie), izotropowy (brak wyróżnionego kierunku, w każdym punkcie na niebie mamy podobną ilość materii, głównie galaktyk), a prawa fizyki są identyczne w całym wszechświecie. Homogeniczność i izotropowość są ugruntowane empirycznie przez obserwacje nieba, natomiast niezmienniczość praw fizyki (poza niektórymi procesami makroskopowymi) jest z oczywistych przyczyn zakładana a priori. I na tym kończą się argumenty o obiektywności fizyki, bo cała reszta przeczy temu twierdzeniu. Zaczynając od najprostszych przykładów takich jak względność prędkości zależna od układu odniesienia: jeśli ja jadę rowerem z prędkością 10 km/h wewnątrz pociągu jadącego 50 km/h to jaką mam prędkość? Odpowiedź brzmi to zależy od układu, bo w układzie roweru 0, w układzie pociągu 10, a w układzie Ziemi 60 (lub 40 zależnie od kierunku jazdy rowerem). A przecież Ziemia też się obraca i obiega Słońce, a Układ Słoneczny obiega centrum Galaktyki itp. Z homogeniczności wszechświata nie możemy wyróżnić żadnego specjalnego punktu, zatem nie da się stwierdzić obiektywnie jaka jest moja prędkość lub większości mierzalnych wielkości fizycznych. Kolejna sprawa to wspomniana w filmie mechanika kwantowa. To nie jest kwestia, że my czegoś nie rozumiemy, tylko w mechanice kwantowej mamy zasadę nieoznaczoności Heisenberga, do której jakiś widz nawiązywał na czacie, która mówi, że nie da się jednocześnie określić precyzyjnie położenia i pędu cząstki. Każdy pomiar cząstki ingeruje w stan układu, więc cząstkę w danym stanie kwantowym można zmierzyć tylko raz. Kwadrat funkcji falowej mówi nam o prawdopodobieństwie odnalezienia cząstki w danym miejscu. Im bardziej precyzyjnie będziemy chcieli ustalić położenie cząstki, tym większy będzie rozrzut w ustaleniu jej pędu. To nie jest kwestia naszej niewiedzy czy braku umiejętności albo technologii, to jest po prostu dziwność świata kwantowego, który jest niezrozumiały na pierwszy rzut oka. Zatem nie da się obiektywnie powiedzieć jaki jest stan kwantowy cząstki, bo zwyczajnie nie jest to możliwe, znamy tylko prawdopodobieństwo. No i w końcu czy faktycznie prawa fizyki można zastosować wszędzie? No właśnie nie, bardzo często korzysta się jedynie z przybliżonych modeli, na przykład dla jądra atomowego mamy model kroplowy albo model powłokowy, każdy z nich stosuje się do znalezienia różnych parametrów, ale nie ma jednego obiektywnego modelu, który niesie pełną informację o jądrze. Aby prawa fizyki były stosowane wszędzie, od dziesiątek lat poszukiwana jest teoria wszystkiego. Jak na razie w latach 70 udało się stworzyć model standardowy i teorię wielkiej unifikacji łącząc 3 z 4 oddziaływań: elektrodynamikę kwantową (oddziaływania elektromagnetyczne), chromodynamikę kwantową (oddziaływania silne) i oddziaływania słabe. Problem jest z grawitacją. Grawitacja jest wciąż teorią klasyczną i jest opisywana przez ogólną teorię względności, która jest czysto geometryczna, więc zdaje się nie działać z mechaniką kwantową, która jest oparta na cząstkach. Od kilkudziesięciu lat jest poszukiwana hipotetyczna cząstka (grawiton) przenoszący oddziaływania grawitacyjne, ale bez skutku, a i nie powstała porządna teoria kwantowej grawitacji do tej pory. Są różne teorie próbujące to połączyć jak teoria strun itp., ale wielu naukowców w nią nie wierzy, bo brakuje dowodów na jej prawdziwość, ponieważ wydaje się bardzo abstrakcyjna, a technologia nie pozwala na jej weryfikację. A nawet jak się uda stworzyć teorię wszystkiego, to nie ma gwarancji, że za 100 lat nie przyjdzie jakiś szaleniec, który to obali i stworzy jeszcze lepszą teorię. Tak więc ciężko mówić o jakiejkolwiek obiektywności w fizyce.
W matematyce zawsze zakłada się niektóre aksjomaty a priori, czasem z niewiedzy, a czasem celowo. Przykład: Od czasów Euklidesa przez kolejne ponad 2 tysiące lat ludzie wiedzieli, że każdy trójkąt ma sumę kątów równą 180 stopni, aż przyszedł Carl Friedrich Gauss, który odrzucił piąty aksjomat Euklidesa (o równoległych prostych na płaszczyźnie) i wykazał, że to bzdura, a 180 stopni to tylko pewien szczególny przypadek zachodzący w przestrzeni płaskiej (dziś zwanej powszechnie euklidesową) i odkrył przestrzenie nieeuklidesowe. W dzisiejszych czasach w szkole, mimo że uczniom nie mówi się tego, to zakłada się a priori, że przestrzeń jest płaska. Więc teraz możliwe jest, że ktoś przyjdzie i powie, że suma kątów trójkąta jest równa 180 i stwierdzi, że jest to obiektywne, ale będzie się mylił, bo 1) albo ma za małą wiedzę, 2) albo a priori założył, że przestrzeń jest płaska. I tu jest właśnie całe sedno problemu, bo próbując uogólniać cokolwiek dalej pozbywamy się kolejnych aksjomatów, aż dojdziemy do teorii mnogości i teorii liczb, w tym arytmetyki, która - chodź wydawać by się mogło najprostsza, bo uczymy się jej już jako dzieci - paradoksalnie ma najstraszniejsze dowody korzystające z czystej logiki jak choćby słynny dowód w "Principia Mathematica", że 1+1=2 na ponad 300 stron (ta książka jest tak pojebana, że legenda głosi, że tylko 6 osób przeczytało ją w całości, w tym 3 Polaków). Logika natomiast może już być uogólniona jedynie do metamatematyki, gdzie na przykład mamy drugie twierdzenie Gödla o niedowodliwości niesprzeczności, które w zasadzie sprowadza się do następującego pytania: czy matematyka może udowodnić, że jest bezbłędna? Otóż żeby to udowodnić potrzebny byłby szerszy system, którego niesprzeczności nie dałoby się dowieść w ramach tego systemu, więc potrzebny byłby jeszcze szerszy system i tak w nieskończoność. Zatem odpowiedź na powyższe pytanie "czy matematyka może udowodnić, że jest bezbłędna?" brzmi: nie, chyba że jest błędna. Co w oczywisty sposób jest paradoksem. Zatem prawdziwość pewnych twierdzeń może zostać uznana za obiektywne tylko jeżeli coś wcześniej założymy. Zatem odpowiedź na pytanie "czy matematyka jest obiektywna?" w rzeczywistości brzmi: nie, chyba że założymy, że matematyka jest obiektywna. Zatem obiektywność matematyki wynika wyłącznie z tego, że ją zakładamy a priori. Wiem, że to brzmi pozornie bez sensu, ale tak już jest, a tęgie głowy myślały nad tym długie lata. Sam nie jestem matematykiem, ale starałem się to wyjaśnić najlepiej jak potrafię i sam rozumiem. Mimo wszystko nie bez powodu mówi się, że matematyka jest językiem wszechświata i zapewne gdyby nastąpił kiedykolwiek kontakt z hipotetyczną pozaziemska cywilizacją to pierwszym językiem wspólnym byłaby matematyka.
Został poruszony również temat fizyki, więc pozwolę sobie również w tym temacie wypowiedzieć się, bo tutaj sprawa jest o wiele prostsza i jednoznaczna. Można to rozbić na kilka poziomów. W fizyce mamy coś takiego jak zasada kosmologiczna, która mówi, że wszechświat jest homogeniczny (jednorodny, brak konkretnego, wyróżnionego punktu we wszechświecie), izotropowy (brak wyróżnionego kierunku, w każdym punkcie na niebie mamy podobną ilość materii, głównie galaktyk), a prawa fizyki są identyczne w całym wszechświecie. Homogeniczność i izotropowość są ugruntowane empirycznie przez obserwacje nieba, natomiast niezmienniczość praw fizyki (poza niektórymi procesami makroskopowymi) jest z oczywistych przyczyn zakładana a priori. I na tym kończą się argumenty o obiektywności fizyki, bo cała reszta przeczy temu twierdzeniu. Zaczynając od najprostszych przykładów takich jak względność prędkości zależna od układu odniesienia: jeśli ja jadę rowerem z prędkością 10 km/h wewnątrz pociągu jadącego 50 km/h to jaką mam prędkość? Odpowiedź brzmi to zależy od układu, bo w układzie roweru 0, w układzie pociągu 10, a w układzie Ziemi 60 (lub 40 zależnie od kierunku jazdy rowerem). A przecież Ziemia też się obraca i obiega Słońce, a Układ Słoneczny obiega centrum Galaktyki itp. Z homogeniczności wszechświata nie możemy wyróżnić żadnego specjalnego punktu, zatem nie da się stwierdzić obiektywnie jaka jest moja prędkość lub większości mierzalnych wielkości fizycznych. Kolejna sprawa to wspomniana w filmie mechanika kwantowa. To nie jest kwestia, że my czegoś nie rozumiemy, tylko w mechanice kwantowej mamy zasadę nieoznaczoności Heisenberga, do której jakiś widz nawiązywał na czacie, która mówi, że nie da się jednocześnie określić precyzyjnie położenia i pędu cząstki. Każdy pomiar cząstki ingeruje w stan układu, więc cząstkę w danym stanie kwantowym można zmierzyć tylko raz. Kwadrat funkcji falowej mówi nam o prawdopodobieństwie odnalezienia cząstki w danym miejscu. Im bardziej precyzyjnie będziemy chcieli ustalić położenie cząstki, tym większy będzie rozrzut w ustaleniu jej pędu. To nie jest kwestia naszej niewiedzy czy braku umiejętności albo technologii, to jest po prostu dziwność świata kwantowego, który jest niezrozumiały na pierwszy rzut oka. Zatem nie da się obiektywnie powiedzieć jaki jest stan kwantowy cząstki, bo zwyczajnie nie jest to możliwe, znamy tylko prawdopodobieństwo. No i w końcu czy faktycznie prawa fizyki można zastosować wszędzie? No właśnie nie, bardzo często korzysta się jedynie z przybliżonych modeli, na przykład dla jądra atomowego mamy model kroplowy albo model powłokowy, każdy z nich stosuje się do znalezienia różnych parametrów, ale nie ma jednego obiektywnego modelu, który niesie pełną informację o jądrze. Aby prawa fizyki były stosowane wszędzie, od dziesiątek lat poszukiwana jest teoria wszystkiego. Jak na razie w latach 70 udało się stworzyć model standardowy i teorię wielkiej unifikacji łącząc 3 z 4 oddziaływań: elektrodynamikę kwantową (oddziaływania elektromagnetyczne), chromodynamikę kwantową (oddziaływania silne) i oddziaływania słabe. Problem jest z grawitacją. Grawitacja jest wciąż teorią klasyczną i jest opisywana przez ogólną teorię względności, która jest czysto geometryczna, więc zdaje się nie działać z mechaniką kwantową, która jest oparta na cząstkach. Od kilkudziesięciu lat jest poszukiwana hipotetyczna cząstka (grawiton) przenoszący oddziaływania grawitacyjne, ale bez skutku, a i nie powstała porządna teoria kwantowej grawitacji do tej pory. Są różne teorie próbujące to połączyć jak teoria strun itp., ale wielu naukowców w nią nie wierzy, bo brakuje dowodów na jej prawdziwość, ponieważ wydaje się bardzo abstrakcyjna, a technologia nie pozwala na jej weryfikację. A nawet jak się uda stworzyć teorię wszystkiego, to nie ma gwarancji, że za 100 lat nie przyjdzie jakiś szaleniec, który to obali i stworzy jeszcze lepszą teorię. Tak więc ciężko mówić o jakiejkolwiek obiektywności w fizyce.
@m4jki316: no nie mogę, gość chce wejść w dyskusje czemu matematyka nie jest obiektywna jednocześnie nie mając żadnej wiedzy na ten temat, po czym jak widz mu mówi czemu, prosi o dokładne wytłumaczenie bo on nic nie rozumie i ma problem, ze widzowi nie chce sie napisać referatu na chacie i przekopiowal jakąś wypowiedź która ma największą szanse dotarcia do zamkniętej głowy kiszaka xdd
@Kiszak: ? Wesprzyj kanał: /channel/UC5SCWle5EgiN7vzMMwPOpug/join
? Zapraszam na Streamy - Codziennie ~20:00 : /putrefy
? Kanał Archiwum: /@KiszakArchiwum
? Kanał z Clipami: /@KiszakClipy
? Moje Koszulki Kupicie Tutaj: / ? (reklama)
? Discord: /FGGCFj9B36
? Instagram: /thekiszak/
?Kupuj gry taniej na Instant Gaming: -gaming.com/?igr=kiszak (reklama)
?Korzystam ze sprzętu Redragon - z kodem "LUDOS" 15% zniżki: /lista,redragon-ludos (reklama)
? Zapraszam na Streamy - Codziennie ~20:00 : /putrefy
? Kanał Archiwum: /@KiszakArchiwum
? Kanał z Clipami: /@KiszakClipy
? Moje Koszulki Kupicie Tutaj: / ? (reklama)
? Discord: /FGGCFj9B36
? Instagram: /thekiszak/
?Kupuj gry taniej na Instant Gaming: -gaming.com/?igr=kiszak (reklama)
?Korzystam ze sprzętu Redragon - z kodem "LUDOS" 15% zniżki: /lista,redragon-ludos (reklama)
Film osadzony źródło: https://www.youtube.com/watch?v=xkmBIXAUsAc